Nasi polscy tłumacze za przeproszeniem zjebali Kubusia Puchatka.
Ze Stumilowego Lasu zrobili Stuwiekowy Las, a Maleństwo nazywa się teraz Kangurzątko (w ogóle mi nie przypadło do gustu). Ciekawe jaką teraz zbrodnię popełnią. Może Królik jako Zając, Kłapouchy jako Osioł , albo co gorsza Prosiaczek na Wieprzka?! I chyba tylko Tygrys zostanie przy swoim...
Trzeba Ci wiedzieć, że jest to nie tyle wina naszych polskich tłumaczy, ile wytwórni Disneya, która nabyła od spadkobierców A.A. Milne prawa do Kubusia. Jednak okazało się, że aby w polskich wersjach filmów stosować nazwy miejsc i postaci z przekładu Ireny Tuwim, który jest pod tym względem bardzo kreatywny, Disney musiałby z tytułu praw autorskich płacić tantiemy, czy jak to się tam nazywa, jednej z fundacji na rzecz dzieci (nie pamiętam której), której pani Tuwim przekazała prawa do swojego przekładu Kubusia. Aby tego uniknąć, Disney musiał pozmieniać wszystkie polskie nazwy, z wyjątkiem tych, które są dosłownym tłumaczeniem z angielskiego (stąd Tygrysek został Tygryskiem).
Gdyby wytwórnia Disneya płaciła za te prawa, pewnie by bardzo nie zbiedniała. A że te pieniądze i tak by szły na dzieci, które ta wytwórnia rzekomo kocha...